Schronisko na Śnieżniku im. Zbigniewa Fastnachta - Międzygórze

Izabela Fraszyk

Niestety, moje doświadczenie w schronisku na Śnieżniku było rozczarowujące. Obsługa w tym dniu skupiła się na obsługiwaniu prywatnego przyjęcia, przez co turyści musieli czekać godzinami w kolejce, żeby zamówić cokolwiek do jedzenia czy picia. Brak organizacji i priorytetów spowodował frustrację wśród odwiedzających, a brak jakiejkolwiek informacji czy przeprosin ze strony personelu dodatkowo pogorszył sytuację. W schronisku, które z założenia powinno być miejscem odpoczynku dla zmęczonych turystów, takie podejście jest nie do przyjęcia.

Troll Mobile

Od ćwierć wieku niewiele się zmieniło. Zamówiłem kawę czarą i cappuccino. Dostałem kawę rozpuszczalną i cappuccino z proszku. Za takie coś powinni stworzyć 8 krąg piekieł. Ja nie wymagam ekspresu ale ns litość boską przelew to nie technologia rakietowa. Toalet nie da się zamknąć więc trzeba trzymać klamkę bo nie każdy ma w zwyczaju pukać zanim za klamkę złapie. W toaletach brudno. Ja wiem że schronisko no ale litości.... Wiele schronisk już zwiedzałem w tym bywałem wielokrotnie. Niestety nic się nie zmienia w pewnych kwestiach.

chezmollard

Zamówiliśmy herbatki z sokiem malinowym (bardzo dobra temperatura herbaty), zupę pomidorową (bez szału, ale poprawna), za to szarlotka z jagodami na ciepło z bitą śmietaną - nieeeebo w gębie. Poza tym bardzo miła atmosfera, fajny klimat.

Łukasz Komarnicki

Jeśli mógłbym jednym zdaniem to byłoby „smród, bród i ubóstwo” i na tym powinienem zakończyć ale pozwolę sobie na szersze podzielenie się wrażeniami.
Pierwsze rozczarowanie nastąpiło po wejściu do środka gdzie smród roznosi się jakby ktoś zrosił ów przybytek zawartością szamba bądź kociej kuwety, jednoznacznie ciężko określić. Zamówiony apartament który na zdjęciach prezentuje się zacnie, ale w rzeczywistości to niewielki pokój wyłożony plastikową imitacją drewna gdzie stoją dwa łóżka 1 osobowe i 2 osobowe oraz stolik z Ikea oraz pokaźny kosz na śmieci. Zmęczeni po szlaku chcieliśmy się zrelaksować ale od 17:00 do interwencji blisko 22:00 mieszkaniec (jak się okazało pracownik) urzędujący na górze mocno dawał się we znaki głośnym oglądaniem telewizji oraz czymś na wzór stepowania w chodakach drewnianych. Jako wisienka na torcie była interwencja innej pani z obsługi która waliła do niego w drzwi dobre 15 min aby łaskawie otworzył a po krzykach jakie było słychać nie był zadowolony ze zwrócenia uwagi. Kolejnym rozczarowaniem były ceny i jakość jedzenia i jak rozumiem schroniska w wysokich Tatrach bez dojazdu i bardzo utrudnioną logistyką tak tutaj gdzie spokojnie można dojechać z towarem to ceny powalały na kolana jak w restauracji Magdy Gessler szkoda tylko że wydane pieniądze nie spowodowały machnięcia ręką ponieważ smak zrekompensowałby koszty. Nic na świeżo wszystko najniższej jakości z wątpliwą świeżością. Ostatnia uwaga to czystość w całym obiekcie, byliśmy w tygodniu personelu dużo a stoły w części gastronomicznej pokryte obrusami które powodowały odruch wymiotny, wszędzie masa kurzu i oczywiście wspomnianego już wcześniej aromatu gówna niewiadomego pochodzenia. Reasumując szlak ciekawy trasa na tyle łatwa i szybka w realizacji że zdecydowanie najrozsądniej będzie zabrać prowiant i albo znaleźć coś do noclegu na dole albo wsiąść do auta i wrócić do domu.

Zbigniew Bal.

Schronisko...kiedyś schronisko dawało poczucie satysfakcji wędrowania od -do po szlakach górskich.Dzis moim zdaniem jest miejscem gdzie kosi się równo turystów z gotówki ....Wiem ,okolica ,sezony ale to nie jest hotel 5 gwiazdkowy ponadto jest brudno gdzie by nie zajrzeć i potwornie duszno ...Schronisko powinno być dostosowane do turystyki a nie jest . Sam czas zamówienia i stania w kolejce to gruba przesada a czekanie na nie to farsa .Gastronomia "leży "...posiłki są nie smaczne a jedna gałka loda z "zielonej budki " to 10 zł. Można przecież nic nie jeść i nie pić ale jak to nie zajść do schroniska ze szlaku? Myślę że za kilka lat temat takich obiektów upadnie bo nikt tam nie zajrzy chyba że do WC. Nie polecam ,szanujcie swój czas i pieniądze.

Black Bary

Uwaga alergicy! Zostałem okłamany 3 razy w sprawie dotyczącej posiłku: 1. Przez telefon na kilka dni przed wycieczką (pytałem o możliwość przygotowania posiłku bez jajka, na które uczulony jest mój syn. "Bez problemu" - otrzymałem odpowiedź). 2. Podczas zamówienia kiedy osoba przyjmująca zamówienie stwierdziła, że nie jest to możliwe bo posiłki są przygotowane wcześniej (chciałem zamówić kotlet bez panierki). Dowiedziałem się też że miałem "przygotować sobie kanapki". Oczywiście miałem kilka ale właśnie po to dzwoniłem wcześniej żeby przygotować je w odpowiedniej ilości. Po powołaniu się na rozmowę telefoniczną pani powiedziała że przygotuje. 3. Trzecie kłamstwo podczas odbierania posiłku: "tak, zostało przygotowane zgodnie z zamówieniem"... Niestety po pierwszym ugryzieniu synowi zaczęły puchnąć usta (jest już na tyle duży że wyczuwa reakcję alergiczną, na szczęście nie zjadł więcej). Większa ilość doprowadza do duszności .Reakcja oznacza, że przygotowanie kotleta polegało na ściągnięciu już wcześniej przygotowanej panierki (to za mało!). Od razu przyjął odpowiednie leki. Na szczęście reakcja nie postępowała dalej. Skończyło się na spuchniętych ustach i wysypce na nogach, która powodowała ogromny dyskomfort podczas dalszej podróży... Nie mam żalu że mogą być gdzieś trudności w przygotowaniu posiłku w odpowiedni sposób. Mam żal o to że zostałem okłamany i to kilka razy. Tym razem nie skończyło się tragicznie ale kiedyś może się tak skończyć (w przypadku mojego syna lub kogokolwiek innego z podobnym problemem).

Rafał

Spędziłem tam dwie noce z grupą znajomych pod koniec maja 24 i mam duży problem z oceną. Więc opiszę fakty. Lokalizacja świetna w drodze na Śnieżnik. W sezonie w ciągu dnia sporo ludzi i co za tym idzie kolejki do baru. Można to trochę lepiej zorganizować np sprzedając dodatkowo napoje na zewnątrz. Kuchnię oceniam średnio np naleśniki ok, schabowy bardzo dobry, bigos dobry ale w jednej porcji około 15 kulek ziela angielskiego i masa drobnych kawałków liści laurowych, trzeba się pobawić w wybieranie. Barszcz ukraiński niesmaczny. Śniadania typowo schroniskowe - poprawne. Piwo 15-18 zl. I widać że jest dopilnowane żeby było dostepne cały czas zimne. Polecam Opata. Kuchnia czynna od 8 do 18, bar do 21. Ale godziny "umowne", warto być minimum 15 minut przed zamknięciem baru. Wrzątek dostępny nieodpłatnie. Brak gniazdek w pokojach ale to nie problem - wystarczy wcześniej trochę poczytać i nikt nie jest zdziwiony. Poza tym można podładować telefon w barze. Duży minus to brak zabezpieczeń na łóżkach piętrowych, dla nie wprawionych trochę stresujące. Pokoje czyste, prysznice i toalety też, ciepła woda po godz 18 do rana. Pani w barze miła i pomocna. Kontakt z właścicielem w sprawie rezerwacji słaby, ciężko się dogadać. Pan właściciel to w ogóle osobna historia, mialem wrażenie że nie do końca lubi swoją pracę. Ale pobyt udany, było super.

Mateusz Żukowski

Z zewnątrz zachęcające schroniska do wejścia. Od wejścia ciemno, czuć stęchlizną. W naszym gronie zamówiliśmy barszcz solo - nic specjalnego oraz fasolkę po bretońsku - przypalona. Ja w porcji 300 ml. miałem 10 kulek ziela angielskiego oraz 6 liści laurowych. Do dwóch porcji fasolki zamówiliśmy po porcji chleba (3 kromki, jak to podzielić) łącznie za 2 porcje (3 kromki) zapłaciliśmy 6 złotych.

Większość tych negatywnych opinii szczerą. Kot polegujący na stołach i na barze. Tragedia.