Marta S.
1/5
Właściciel Drewnianej Zagrody świadczy usługi ogrodnicze.
W ubiegłym roku pan Robert z ekipą w ekspresowym tempie przyciął tuje wzdłuż posesji, i na początku tego roku zdecydowałam się wraz z mamą ponownie skorzystać z jego usług w celu kompleksowej renowacji ogrodu (wycięcie i wykarczowanie części drzew, usunięcie starej trawy w celu założenia rabat, ścieżek, oraz wykonanie barierki tarasowej).
Pan Robert w ciągu kilku dni znalazł czas by podjechać, zobaczyć i omówić zakres prac (były zapisane nawet na kartce) i o dziwo, już na drugi dzień zaczął działać.
Wszystko szło całkiem sprawnie... do czasu, aż otrzymał pierwszą wypłatę do ręki w połowie lutego.
Od tamtej pory niestety współpraca zaczęła się psuć. I o ile jesteśmy w stanie rozumieć 10-dniową przerwę w celu wykonania balustrady na taras, tak dwóch kolejnych długich przerw już nie. Tym bardziej, że wytłumaczeniem były wówczas argumenty typu "musiał pomóc w czymś sąsiadowi, bo on się niecierpliwił". Nie pogoda, nie zakup materiałów, tylko inne zlecenie, które mu wpadło w międzyczasie!
I tak to już potem wyglądało - pan przyjechał na dwa lub trzy dni, otrzymał zapłatę za wykonaną pracę, po czym kontakt się urywał i albo wysyłał ni stąd nie zowąd jednego wieczoru smsa, że "jutro rano przyjedzie" (więc trzeba dostosować własne plany na ostatnią chwilę, bo jednak zależało nam na sprawnej pracy), albo same się dopytywałyśmy kiedy ma zamiar się u nas zjawić.
I tak oto gdy po ostatniej niemal dwutygodniowej ciszy mama usiłowała się z panem skontaktować, łaskawie oddzwonił na drugi dzień, informując, że przyjedzie w najbliższy poniedziałek i wtorek, tłumacząc, że do tej pory pracował po 12 godzin. Szkoda, że to nie u nas tak długo pracował... Nie powstrzymałam się i wyraziłam swoje niezadowolenie takim stanem rzeczy.
Pan Robert od poczatku był świadomy ilości prac, i w ogóle nie było mowy o tym, że będzie u nas pracował "na pół etatu". Naprawdę, wystarczyłby jeden telefon lub sms w którym informowałby na bieżąco (i choćby z minimalnym wyprzedzeniem) jaki będzie kolejny etap prac, kiedy on się odbędzie i w przypadku dłuższej przerwy, z czego ona wynika. Mamy przepraszać za to że płacimy, i za to, że po dwóch tygodniach pytamy o powód nieobecności?!
"Wisienką" na torcie naszej coraz gorszej współpracy jest jej koniec - w sobotę zapytałyśmy, czy zamówił materiały potrzebne do wykonania ścieżek (bo na to się umawialiśmy podczas ostatniego etapu prac), a w poniedziałek odpisał... że kończy współpracę. Czyżby obraził się za uwagę dotyczącą jego braku dyspozycyjności?
Jesteśmy zniesmaczone tym, jak pan Robert zaczął traktować nasze zlecenie. Pogarszający się kontakt, praca w kratkę pomimo regularnych zapłat, a wystarczyło, że zapytałyśmy, kiedy ma zamiar przyjechać następnym razem i jednocześnie wyraziłyśmy swoje niezadowolenie z powodu ostatniej dwutygodniowej przerwy, żeby pożegnał się w tak perfidny sposób.
Cóż... Przykro mi to mówić, ale skoro to on zakończył współpracę (a nie odwrotnie), to możemy tylko stwierdzić, że śmieci same się wyniosły. Jak widać, kilkudniowe zlecenie jest w porządku, a kompleksowa praca już stanowiła problem. I tym sposobem zostałyśmy z "placem budowy", bez wytyczonych ścieżek, bez rabat. Po prostu pustynia...
Zdecydowanie nie polecamy, a wręcz przestrzegamy przed tym panem bez uprzedniego spisania choćby prowizorycznej umowy.