Kasia Czajkowska
1/5
Nie interesują się dobrem klienta, za które dostali zapłatę, tylko pieniędzmi. Zero odpowiedzialności. Pokój wynajęłam na trzy dni długiego weekendu (pt, sob, nd - 16 - 19.08.24) żeby 40 - te urodziny spędzić w spokoju i ciszy, bez zgiełku i hałasu miasta. Prosiłam tylko o jedną rzecz: pokój skrajny i mimo, że rezerwowałam pierwsza, przed innymi gośćmi, dostałam pokój środkowy między głośnymi dziwolągami (mężczyzna chodzący w staniku, bez koszulki) i niepanującymi nad soba starymi szwabami, którzy sapiąc, chędożyli przez dwie godziny, od 22:00 do 24:00. Ściany są z pergaminu, słychać nawet mruganie powiekami z sąsiednich pokoi. Nie da się wyspać (podstawa podstaw), nie da się odpocząć. W kuchni wszystko lepi się od brudu (zdjęcia), z lodówki śmierdzi, czajnik ma dodatkową warstwę powłoki wewnętrznej z kamienia (zdjęcia) i z zewnątrz jest tak brudny jakby go polano lukrem. Herbata z wody z niego ma gruby kożuch osadu na górze.
Gąbki tak stare, że nadają się do muzeum.
Podłogi czarne, parapety czarne od brudu. Po chodzeniu boso stopy miałam brudniejsze niż z dworu.
Brak segregacji śmieci - jeden kosz z klapką poza kuchnią. Śmierdzi z niego niemiłosiernie. Moskitiera niby jest, ale porwana, w pokoju pełno komarów. Rolety niby są, ale jasne, więc efekt żaden, w tym jedna się nie opuszcza i chcąc jej użyć, musiałam ją całkowicie rozmontować. Słuchawka prysznicowa wypaczona, woda płynie pod słabym ciśnieniem (pewnie, żeby klient za dużo nie zużył), ale z jednej dziurki wypływa pod ogromnym, tak, że aż boli skóra. Klapa i deska od toalety tak brudne i zżółknięte od moczu, jakby nigdy nie widziały środków do dezynfekcji (zdjęcia) Sanitariaty w lepszym stanie ludzie wyrzucają na śmietnik.
Grzyb w prysznicu nie tylko przy brodziku, co jest niestety normą w większości miejsc noclegowych, ale już od samej góry na wysokości oczu.
Materac z gąbki, jak dla dziecka, połamany stelaż na wysokości łydek, tam gdzie opiera się kolano czy stopę, żeby wejść do łóżka - generuje to ryzyko urazu. Prosiłam o mydło do rąk, bo się skończyło, czekałam na nie 6 godzin i poszłam się upomnieć drugi raz.
Prosiłam o papier toaletowy dwa razy, nie doczekałam się.
Ręcznik po dwóch użyciach śmierdział pleśnią i brudem, pewnie był prany w niskiej temperaturze, żeby zaoszczędzić.
Poszewka na poduszkę z zapranym brudem z głów poprzednich gości.
Pod kątem higieny obiekt nie spełnia podstawowych norm.
Po wyjeździe wszystkich pozostałych gości, w niedzielę rano, właściciel zabronił mi otwierać drzwi zewnętrznych wyjściowych, bo "są ciężkie i opadną" - są aluminiowe, lekkie, zabezpieczone, i od 7:00 do 11:00 jakoś nie opadły. Wieczorem napadł mnie skrzekliwym głosem, o to samo, grożąc, że odmówi mi opłaconego noclegu, mimo, że nie ja je otworzyłam (w ciągu dnia z ogrodu korzystał gość, któremu poprzedniej nocy noclegu odmówiono, bo był podobno overbooking) Niech to będzie przestroga dla normalnych ludzi - potencjalnie możesz zostać na noc bez noclegu, jak nie będziesz się stosować do reżimu. Pozory mylą, ale jak już wyjadą goście z Bookingu, to cała chora natura wychodzi z gadziny.
To nie nocleg, tylko atrapa noclegu. Marna atrapa jak i jej właściciel.
Dla ślepych, głuchych i brudasów.
Za nocleg nie dostałam rachunku.
Podczas zgłaszania uwag, właściciel przede mną uciekał.
Sprawa zostanie zgłoszona do UOK, Sanepidu, Urzędu Skarbowego, Bookingu i do Inspekcji Handlowej.
Nie spodziewam się żadnej merytorycznej odpowiedzi, co najwyżej prostackiego obrażania lub odpowiedzi poziomu kultury przedszkolnej.
Wysoka ocena jest nieuczciwa, właściciel sam sobie napisał opinię (screen w załączeniu), po przyjrzeniu się jest tu co najmniej kilka opinii napisanych nie przez prawdziwych gości.
Teoretycznie każdy ma prawo żyć i prowadzić biznes.
Nieprawidłowe jest jednak wykorzystywanie drugiej istoty do realizacji swoich celów, a tutaj wielokrotnie wszelkie normy i zaufanie zostały naruszone i nadużyte.
Zapewniam, że jestem w moich roszczeniach całkowicie poważna i nie odpuszczę, a jak trzeba będzie, spotkamy się w sądzie.
Nie pozdrawiam